To będzie wpis dla wszystkich niedowiarków, którzy
stwierdzili, że blog zdechł :P
Przez ten okres byliśmy już jedną nogą na obczyźnie,
wyprowadzaliśmy się z ukochanych Starych Bielan, przygotowywaliśmy się do roli
ogrodnika i kelnerki, wybierając między jednym bagienkiem a drugim postawiliśmy
wybrać… nic (zdecydowanie – idealiści).
I w taki oto sposób lądujemy dzisiaj: perspektywa saksów na
razie została odłożona, Stare Bielany dzięki wielkoduszności właścicieli
naszego mieszkania staną się pewnie na dłużej naszym domem, poza tym postanowiliśmy
wprowadzić system zmianowy zarobkowania na naszą rodzinę, próbując ratować się
przed wybieraniem między złem większym a złem mniejszym. Jedyną namacalną aczkolwiek symboliczną zmianą jest zmiana środka transportu. Mietek, nasza
niezastąpiona Czerwona Landara, odmówiła posłuszeństwa na środku drogi… i to
niejeden raz. Oczywiście jest do naprawy, ale wspólną decyzją postanowiliśmy
przesiąść się w coś mniej spektakularnego a… bardziej bezpiecznego. To duża
zmiana jak na nas...
Kierunek podróży ten sam, droga jak była długa, kręta i
nieznana tak nadal jest, ale… mniemamy, że mam powody by drogi swej nie
zmieniać.
A co nie jest chwiejne, jest nietrwałe…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz