Miały być wpisy i zdjęcia z podróży poślubnej. A tutaj
kicha.
No cóż… na usprawiedliwienie możemy tylko powiedzieć, że
wessała nas czarna dziura polskiej rzeczywistości. Syndrom końca miesiąca,
sobotnie zakupy w Biedronce jako
doskonała ilustracja przekroju polskiego społeczeństwa, rozwój zawodowy i
osobisty w firmie Krzak oraz inne kuszące oferty pracy typu „kierowca o miłej
aparycji (minimum 180cm wzrostu) w domu pogrzebowym (nie wymagane ubieranie
zwłok)”.
Nasza Ziemia Obiecana.
Skąd wziął się pomysł na podróż poślubną na Bliski Wschód?
Spieramy się kto pierwszy wpadł na ten pomysł, bo wychodzi na to, że dla nas
obojga była to „podróż życia” i niezależnie każde z nas o niej już wcześniej myślało.
Nie tyle miejsce jako miejsce, które warto zobaczyć, ale raczej podróż, w którą
trzeba wyruszyć... choć samo miejsce też.
Oczekiwania zatem był wysokie. I tak to już bywa
(przynajmniej w moim przypadku), że im większe
oczekiwania, tym większe… rozczarowanie? Hmm… rozczarowują nasze
wyobrażenia, ale wartość poznanej nowej rzeczywistości pozostaje. Boli jedynie
moment pożegnania się z własną wizją, a jeżeli się na tym nie zafiksujemy,
otwiera się przed nami całkiem nowa rzeczywistość, w pełniejszym niż
kiedykolwiek wydaniu.
Pomijając fakt, że była to wycieczka zorganizowana, że nie
miała żadnego pielgrzymkowego charakteru, że wolimy sami się szwendać, lubimy
sobie pomedytować nad dziurą w płocie, a naszym przewodnikiem jest zupełnie
subiektywne tam-mnie-woła, to sama Jerozolima nie zrobiła na nas
powalającego wrażenia. Nieprzebrane tłumy ludzi, kolejki, pośpiech, brud, smród
i … kupa (proszę tego nie odczytywać metaforycznie) na Via Dolorosa między
stacją VIII a IX.
Jedną z pierwszych „informacji”, jaką uzyskaliśmy od naszego
izraelskiego przewodnika Włodka, było już wcześniej na tym blogu przytaczane
zdanie: Ziemia Święta jest dla każdego, które stało się mottem tej podróży. Stąd
taki tutaj kocioł etniczno-kulturowo-religijny a kto nastawia się na
rzymsko-katolickość, może jej nawet nie zauważyć w pełnobarwnym religijnym inwentarzu
Jeruzalem. To chyba było moje osobiste
duchowe odkrycie Ziemi Świętej – świętej, czyli dla każdego (niezależnie od
mojego przekonania, że ten ktoś ma do Niej prawo lub nie), świętej –
niespełniającej standardów i oczekiwań, świętej – niedoskonałej…
Poza tym Ziemi Świętej nie znajduje się z mapą w ręku, to
Ziemia Święta znajduje Ciebie i to tam, gdzie byś się tego nie spodziewał. Mnie znalazła w okolicach Kafarnaum, a
dokładnie na Górze Błogosławieństw. Na nasze szczęście/nieszczęście gdy
dojechaliśmy do sanktuarium na górze, okazało się, że kościół już zamknięto.
Grupa zatrzymała się przed bramą, przy której Włodek coś tam opowiadał. To był
mój dzień z porankiem z temperaturą 38.9st C, miałam już trochę serdecznie
dosyć wszystkiego i nie chciało mi się zbytnio już słuchać. Przedostałam się
przez barykadę przy płocie i wyszłam na odsłoniętą polanę z widokiem na Jezioro
Genezaret. I pomyślałam: TO TUTAJ! Ten widok, ta cisza, to Spotkanie. A w chwilę
potem przyszła refleksja, że „to tutaj” mogłoby tak naprawdę być w Melchsee-Frutt,
a nawet w Korbielowie… nie no, nawet w Droszewie pod czereśnią w ogrodzie!
Hmm… niezłe podsumowanie podróży, która kosztowała kilka
ładnych tysięcy, co nie? Ale jednak warto było wyruszyć w tę podróż. Potrzebna
jest Ziemia Obiecana, o której się marzy, która ma być Twoim Wyzwoleniem,
Domem, Niebem… Twoim Spełnieniem. Trzeba i warto podjąć wysiłek Wyjścia,
ruszenia dupska z ciepłego znanego smrodku. Czasami droga ważniejsza jest niż
cel. Droga Izraelitów do Ziemi Obiecanej trwała 40 lat, choć równie dobrze
mogła trwać 4 miesiące… ale była potrzebna, by wymarło pokolenie niewolników,
pełnych pretensji i oczekiwań, a narodziło się pokolenie ludzi wolnych,
gotowych na „dar ziemi obiecanej”.
Widok z Góry Nebo na Ziemię Obiecaną - miejsce symbolicznego grobu Mojżesza. |
My też 13 lipca 2013r. wyruszyliśmy w podróż do Ziemi
Obiecanej… Zostało nam jeszcze około 39 lat, 9 miesięcy, 6 dni, aby być gotowymi na Jej przyjęcie.
Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą (Wj 3,4-5) |
Fajnie się Was czyta:) Poproszę więcej zdjęć z Izraela!
OdpowiedzUsuńszkoda tylko, że nam się ostatnio "tak fajnie" nie pisze :P zdjęcia będą:)
UsuńW Jerozolimie bardzo często wyobrażenia ścierają się z rzeczywistością i rozczarowują tak bardzo, że ludzie popadają nawet w obłęd. Ale dla mnie Jerozolima jest najbardziej fascynującym miejscem na świecie (zachęcam do przeczytania mojego tekstu - zupełnie inaczej odebrałem Jerozolimę). Bardzo podoba mi się zdjęcie z Jeziorem Genezaret widzianym z Góry Błogosławieństw.
OdpowiedzUsuń-t.