poniedziałek, 20 stycznia 2014

Bo w życiu bywa tak jak jest

Wychodzi na to, że tylko ja pamiętam z czasów studiów anegdotę Kieresia o jabłkach. 


Przytoczę ją na końcu dla ciekawskich. A na wstępie pragnę przeprosić wiernych czytelników za długą nieobecność. Wiem, że posiadanie kilku prac to żadne usprawiedliwienie bo zaległości raczej nie da się nadrobić, ale będziemy robić co w naszej mocy, aby podróż nadal się toczyła.
Aktualności tym razem nie będzie. Będzie za to obserwacja.
Przychodzą czasem takie dni, zwłaszcza ostatnio, że czuję się stary i zmęczony. Że poglądy mam odmienne niż większość ludzi, z którymi się stykam. Że nie starcza już piwa, aby załapać dystans i powiedzieć, że z czasem wszystko się odmieni, a tym czasem przyjmy do przodu mimo przeszkód. Non pasaran tym czasem. Zmęczenie, poczucie beznadziejności, pętają mnie w światku tego czym jestem, a nie tym kim chciałbym/mógłbym być.
Tym nie mniej gdy patrze na Napadłka to wiatr znowu zaczyna wiać w moje żagle i ogarnia mnie przekonanie, że jesteśmy tymi jabłkami, które jeszcze nie wpadły do ścieku.
Na koniec obiecana anegdota:
"Nad rwącym ściekiem rosła jabłoń. Kilka jabłek wpadło do niego. W ścieku płynęły również gówna. Jabłka zauważywszy swoją sytuację rzekły:
- O, płyniemy.
Gówna zaś widząc jabłka obok siebie stwierdziły:
- O to my jabłka, płyniemy."
Konia z rzędem temu kto wymyśli najlepszą interpretację owej anegdoty.
;-)


P.S. Napad ma jutro imieniny i czeka na kwiaty. Nie zawiedźcie mnie :P

1 komentarz:

  1. Boże, w pierwszej chwili pomyślałam: "Kim był Kiereś?" Ale to tylko chwilowe zaćmienie było;) Aczkolwiek anegdoty nie znam, bo troszku opuszczałam wykłady... Pozdrawiam. M

    OdpowiedzUsuń