Korzystając z deszczowej niedzieli, chcemy domknąć temat ślubno-weselnych zdjęć. I choć pewnie nie raz wrócimy w naszych wpisach do 13 lipca, to tym wpisem robimy kropkę i przewracamy kartkę na następną stronę :) (Wbrew pozorom to będzie wpis bardzo osobisty a zagadka tytułu zostanie rozwiązana na samym końcu.)
Miłosz:
Moim ulubionym zdjęciem jest to,
którego chciałbym już więcej nie oglądać, dlaczego? bo byłem tam całym swoim
jestestwem na tyle ile można być.
Wiedziałem, że nie mogę się
krzywo uśmiechnąć ani mrugnąć, bo wypowiadałem najważniejszą przysięgę w życiu,
skupiłem się na Agnieszki prawym oku i serialnie czułem jak zatrzymał się czas,
a pomiędzy nami było coś więcej niż wypowiadane słowa i ksiądz. Czuć było Tą
obecność, która otula cię ciepłym podmuchem i klepiąc po ramieniu głośno i
powoli wypowiada te słowa razem z tobą. Pamiętam, że czułem przyjemne ciepło za
uszami i nie widziałem jaką Agnieszka ma minę, pamiętam tylko Jej oko wpatrzone
we mnie i nieskończoność...
Agnieszka:
A moje ulubione zdjęcie jest z
Maryją. Można pomyśleć, że to mój faworyt, bo korzystnie na nim wyszłam albo,
że kompozycyjnie i warsztatowo jest super wykonane, ale wcale nie z tych
względów akurat je szczególnie lubię.
Kto mnie trochę bliżej zna,
wiedział o moich obawach związanych z dniem ślubu. Z różnych względów 13 lipca
2013r. jawił mi się jako najgorszy dzień mojego życia. Oczekiwania, konwencje,
powinności, które niekoniecznie chciałam wypełniać i spełniać… Wiele bliskich
mi osób prosiłam o modlitwę w intencji „ślubnego cudu”. I się stał cud:) Patrząc na to zdjęcie
wiem, że modlitwa płynęła od Kanady, przez Hiszpanię, Lublin, Warszawę, Ostrów
Wlkp.… aż po droszewski kościół. Ktoś czuwał i dobrze Mu / Jej to wyszło…
Więcej zdjęć, jeśli macie
na nie jeszcze siłę i ochotę, znajdziecie tradycyjnie na naszym profilu gugla tutaj :)
P.S.1 A wszystkim fanom dobrych zdjęć
oraz tym co jeszcze nas nie mają dosyć zapowiadamy, że za dwa tygodnie czeka
nas sesja portretowa, od której już sami nie wiemy czego się spodziewać. Ma
być (cytuję) kosmos. Zobaczy-my / -cie :)
P.S.2 A że wpis okazał się wbrew naszym
założeniom bardzo osobisty, postanowiliśmy dla naszej wewnętrznej równowagi
psychicznej zaserwować Wam wytwór naszej pokręconej ekspresji twórczej (no
dobra, głównie Miłoszowego artyzmu), który prześladował nas odkąd porównaliśmy
mojego Brata do Thorne’a Forrstera. Mamy nadzieję, że „aktorzy” Mody na
bjutilful docenią swój udział w tej produkcji :)
zatkało mnie... z wrażenia oczywiście;) Moda na sukces się chowa!!! ale nie pomyślałabym, przy całym Twoim uwielbieniu, że nawet na ślubie będzie Ci towarzyszył Thorne i cała reszta. Małgorzata
OdpowiedzUsuńWidzę, że też poznałaś Thorne'a ;)
OdpowiedzUsuń