niedziela, 29 września 2013

Ziemia Święta…niepraktycznie?


Miały być wpisy i zdjęcia z podróży poślubnej. A tutaj kicha.
No cóż… na usprawiedliwienie możemy tylko powiedzieć, że wessała nas czarna dziura polskiej rzeczywistości. Syndrom końca miesiąca, sobotnie zakupy w Biedronce jako doskonała ilustracja przekroju polskiego społeczeństwa, rozwój zawodowy i osobisty w firmie Krzak oraz inne kuszące oferty pracy typu „kierowca o miłej aparycji (minimum 180cm wzrostu) w domu pogrzebowym (nie wymagane ubieranie zwłok)”. 
Nasza Ziemia Obiecana



Skąd wziął się pomysł na podróż poślubną na Bliski Wschód? Spieramy się kto pierwszy wpadł na ten pomysł, bo wychodzi na to, że dla nas obojga była to „podróż życia” i niezależnie każde z nas o niej już wcześniej myślało. Nie tyle miejsce jako miejsce, które warto zobaczyć, ale raczej podróż, w którą trzeba wyruszyć... choć samo miejsce też. 

Oczekiwania zatem był wysokie. I tak to już bywa (przynajmniej w moim przypadku), że im większe oczekiwania, tym większe… rozczarowanie? Hmm… rozczarowują nasze wyobrażenia, ale wartość poznanej nowej rzeczywistości pozostaje. Boli jedynie moment pożegnania się z własną wizją, a jeżeli się na tym nie zafiksujemy, otwiera się przed nami całkiem nowa rzeczywistość, w pełniejszym niż kiedykolwiek wydaniu. 
Pomijając fakt, że była to wycieczka zorganizowana, że nie miała żadnego pielgrzymkowego charakteru, że wolimy sami się szwendać, lubimy sobie pomedytować nad dziurą w płocie, a naszym przewodnikiem jest zupełnie subiektywne tam-mnie-woła, to sama Jerozolima nie zrobiła na nas powalającego wrażenia. Nieprzebrane tłumy ludzi, kolejki, pośpiech, brud, smród i … kupa (proszę tego nie odczytywać metaforycznie) na Via Dolorosa między stacją VIII a IX. 


Jedną z pierwszych „informacji”, jaką uzyskaliśmy od naszego izraelskiego przewodnika Włodka, było już wcześniej na tym blogu przytaczane zdanie: Ziemia Święta jest dla każdego, które stało się mottem tej podróży. Stąd taki tutaj kocioł etniczno-kulturowo-religijny a kto nastawia się na rzymsko-katolickość, może jej nawet nie zauważyć w pełnobarwnym religijnym inwentarzu Jeruzalem.  To chyba było moje osobiste duchowe odkrycie Ziemi Świętej – świętej, czyli dla każdego (niezależnie od mojego przekonania, że ten ktoś ma do Niej prawo lub nie), świętej – niespełniającej standardów i oczekiwań, świętej – niedoskonałej… 

Poza tym Ziemi Świętej nie znajduje się z mapą w ręku, to Ziemia Święta znajduje Ciebie i to tam, gdzie byś się tego nie spodziewał.  Mnie znalazła w okolicach Kafarnaum, a dokładnie na Górze Błogosławieństw. Na nasze szczęście/nieszczęście gdy dojechaliśmy do sanktuarium na górze, okazało się, że kościół już zamknięto. Grupa zatrzymała się przed bramą, przy której Włodek coś tam opowiadał. To był mój dzień z porankiem z temperaturą 38.9st C, miałam już trochę serdecznie dosyć wszystkiego i nie chciało mi się zbytnio już słuchać. Przedostałam się przez barykadę przy płocie i wyszłam na odsłoniętą polanę z widokiem na Jezioro Genezaret. I pomyślałam: TO TUTAJ! Ten widok, ta cisza, to Spotkanie. A w chwilę potem przyszła refleksja, że „to tutaj” mogłoby tak naprawdę być w Melchsee-Frutt, a nawet w Korbielowie… nie no, nawet w Droszewie pod czereśnią w ogrodzie! 
Jezioro Genezaret widziane z Góry Błogosławieństw
Hmm… niezłe podsumowanie podróży, która kosztowała kilka ładnych tysięcy, co nie? Ale jednak warto było wyruszyć w tę podróż. Potrzebna jest Ziemia Obiecana, o której się marzy, która ma być Twoim Wyzwoleniem, Domem, Niebem… Twoim Spełnieniem. Trzeba i warto podjąć wysiłek Wyjścia, ruszenia dupska z ciepłego znanego smrodku. Czasami droga ważniejsza jest niż cel. Droga Izraelitów do Ziemi Obiecanej trwała 40 lat, choć równie dobrze mogła trwać 4 miesiące… ale była potrzebna, by wymarło pokolenie niewolników, pełnych pretensji i oczekiwań, a narodziło się pokolenie ludzi wolnych, gotowych na „dar ziemi obiecanej”.  
Widok z Góry Nebo na Ziemię Obiecaną - miejsce symbolicznego grobu Mojżesza.

My też 13 lipca 2013r. wyruszyliśmy w podróż do Ziemi Obiecanej… Zostało nam jeszcze około 39 lat, 9 miesięcy, 6 dni, aby być gotowymi na Jej przyjęcie. 

Ziemia Święta, Ziemia Obiecana… my. 
Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą (Wj 3,4-5)

3 komentarze:

  1. Fajnie się Was czyta:) Poproszę więcej zdjęć z Izraela!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda tylko, że nam się ostatnio "tak fajnie" nie pisze :P zdjęcia będą:)

      Usuń
  2. W Jerozolimie bardzo często wyobrażenia ścierają się z rzeczywistością i rozczarowują tak bardzo, że ludzie popadają nawet w obłęd. Ale dla mnie Jerozolima jest najbardziej fascynującym miejscem na świecie (zachęcam do przeczytania mojego tekstu - zupełnie inaczej odebrałem Jerozolimę). Bardzo podoba mi się zdjęcie z Jeziorem Genezaret widzianym z Góry Błogosławieństw.
    -t.

    OdpowiedzUsuń