wtorek, 11 czerwca 2013

O teatrze słów kilka czyli może się nie znam, ale...

...ale wiem co mi się podoba. Uwaga znów będzie przestańmy rozmawiać o pierdołach - porozmawiajmy o mnie ;P
8 czerwca miał miejsce mój stoliczny debiut reżyserski. Warsztat Teatr Nasz przy Centrum Myśli Jana Pawła II zaprezentował się w dwóch sztukach Grzegorza Śmiałka (współtwórcy teatru Paragraf). Ale może od początku. 

Gdy Aga zaproponowała mi napisanie jakiegoś czegoś na potrzeby Centrum - byłem przekonamy, że byłem dobry tylko na warunki małomiasteczkowo-wiejskie. Nie miałem ochoty, sił, determinacji, aby zaryzykować i stworzyć coś z niczego. Po pierwszej fali depresji Aga - jak to często ma w zwyczaju - zmusiła mnie do roboty, stojąc nade mną niemalże z kijem. W bólach projekt urodziłem obierając sobie za patrona - Mieczysława Kotlarczyka i jego Rapsodyków. Długie wakacyjne miesiące minęły na oczekiwaniu w stresie czy kupią to czy nie. Kupili.
Na początek przerażenie. Bo to sobie parę rzeczy przypomnieć trzeba, nie mówić do uczestników z ręką w kieszeni i ogólnie starać się nie być gburem (to chyba najcięższe było). 
Z grupą przeszliśmy różne perypetie (brak frekwencji na zajęciach, mój zajob na punkcie prawidłowego oddychania, kłopoty zdrowotne, długie wikendy, problem z wyborem repertuaru, zmęczenie materiału) jednak cieszę się, że zaufali mi względem mej wizji widowiska jako całości, nie bez oporów i pozwolili starcowi w skórze trzydziestolatka poczuć, że jest coś wart :) może nie za wiele ale więcej niż sam o sobie myśli. Najlepsze zaś były podziękowania. Nie sądziłem, że zasłużyłem na cokolwiek, ale kwiatom, desce do mięsa, widoklipowi i Waszym zdjęciom przyglądam się z niezmiennym zdumieniem od soboty wieczór. Jesteście naprawdę wspaniali. Zapamiętam Was na długo.

Po kliknięciu w zdjęcie powinna ukazać się galeria (fot. A. Napadłek)


W sobotę nie było czasu, i jechałem na zbyt dużej adrenalinie więc może teraz znajdzie się coś ciepłego i puchatego dla każdego z Was.

Natalii dziękuję za uśmiech i troskę względem mej pracy.
Anieli za to, że mimo oporów dała radę. (powodzenia w Nowym Yorku)
Mariannie za to, że była gotowa się uczyć i że w nauczyła się stawiać pauzy tam gdzie trzeba.
Ani za cierpliwość, niewybredne żarty o toalecie i koszulkę z Lisą Simpson ;)
Emilce za to, że mimo moich usilnych starań pozostała sobą (mam nadzieję kiedyś posłuchać jak grasz)
Paulinie za rozmówki kulturalno-filozoficzno-niemieckie. I za to, że było Jej zawsze zimno.
Karinie za to, że nie bała się powiedzieć mi, że coś Jej się nie podoba.
Monice M. za to, że dała się poprowadzić i współprowadzić.
Idalii za to, że wzięła najmniej mówioną rolę i spełniła to bez szemrania. Wielkie dzięki.
Monice Cz. za to, że się wyrobiła i dała zrobić z Siebie wredną zołzę.
Adrianowi za to, że w końcu mi zaufał i przestał być szczególarzem. Wielka przyszłość przed Tobą chłopie.  

Dodatkowe podziękowania, należą się koordynator Dominice, za to że stała nade mną z kijem, gdy Agnieszki nie było w pobliżu. (i za ciastka)
Michałowi za uśmiech i pozytywne rozmowy telefoniczne oraz za szansę.
I Grzesiowi, który pokazał mi wszystko co trzeba i wynosił graty z pokoju numer 3
:)

Jak w przyszłym sezonie będziemy działać tego nie wiem. Ale w głowie hula mi już pomysł na kontynuację kotlarczykowskich zajęć, eksploduje pomysł na projekt AKTOR 50+, a zza zasłony majaczy urojony już dawno, dawno temu Król Duch.  
Chyba pora wezwać Agnieszkę z kijem - niech mnie zagoni do roboty :P






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz