poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Miało być o tłustych włosach...

Dbając o żeński pierwiastek "wytworu naszej megalomanii", przypadło mi w udziale stworzenie posta o... "tłustych włosach":)

Przydługawe włosy (czesane "na środek"!), za ciasne czarne spodnie "pod pachy" (+srogi pasek, w którym trzeba było dorabiać dziurki) i golfik koloru czarnego lub zgniłozielonego... - wypisz wymaluj "Miłosz z pierwszego roku" stoi mi przed oczami.

Jakie zatem było moje zaskoczenie, kiedy kilka dni temu jadąc ruchomymi schodami, odwróciłam się do Miłosza (bo nie wiedzieć czemu, zawsze stoję schodek wyżej...) i olśniło mnie, że stoję obok najprzystojniejszego faceta na świecie. Aż wyrwało mi się w zachwycie zdanie, które Miłosz teraz lubi powtarzać:

"Gdzieś Ty ukrywał swój potencjał chłopie, że ja Ciebie nie dostrzegłam na pierwszym roku?! Przyznaj się, że ukryłeś go w tłustych włosach!" (zapewne Miłosz lepiej odtworzyłby te słowa;))

Wniosek nasuwa się dość oczywisty: dłużej wyczekane smakuje lepiej :* 
/ w innej wersji znany jako: "faceci są jak wino, im starsi...":)

2 komentarze:

  1. O matko, tak! To Miłosz, pamiętam! :)
    Oooo... :)
    Low ju!
    kazimierz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ośmieszając się kompletnie dodam, że czasem do tego wszystkiego pod golf zakładałem szelki ;)co sprawiało, że spodnie wyglądały na jeszcze bardziej podciągnięte pod pachy ;P

    OdpowiedzUsuń