Pozdrowienia.
Z zadowoleniem widzę, że się różnimy.
Obyśmy razem stali się czymś więcej niż prostą sumą nas obu
Z zadowoleniem widzę, że się różnimy.
Obyśmy razem stali się czymś więcej niż prostą sumą nas obu
Spock z serialu „Star Trek”
(To będzie post okazjonalno-marketingowy o wspieraniu swoich
pasji. Jako podkład muzyczny powinna się tu znaleźć ścieżka dźwiękowa z GTA a w
tle powinny się przesuwać krzywe jasności na histogramie fotografii).
Ten cytat już nie raz pojawił się na naszym blogu, ale cóż…
podoba mi się i widzę w nim życiową mądrość, która czasami nam chyba umyka.
Dobrze jest się różnić i będąc w związku paradoksalnie warto wspierać swoją
różnorodność.
Podobno jesteśmy do siebie podobni, ktoś nam powiedział, że
wyglądamy jak rodzeństwo, sami widzimy, że mamy podobne odczucia co do pewnych
zachowań społecznych i kulturowych (czasami zdarza się nawet, że mamy tę samą
wrażliwość artystyczną!), łączą nas wspólne wartości i cele… i różni nas wiele
rzeczy. To czego ja ze swojej strony załapać w żaden sposób nie potrafię, to „śmierdzące
farbą” mroczne komiksy, „walenie w myszkę” (znaczy się gra w Mass Effect, GTA itd.)
w celach relaksacyjnych całe niedzielne przedpołudnie (jeżeli i nie popołudnie…),
zachwyt uniwersum X-Menów (no dobra, Hugh Jackman jest przystojny, ale ileż
się można na niego gapić?!;)), Batman, Batman i jeszcze raz Batman w każdej
postaci…, absurdalno-kiczowaty klimat Braci Figo-Fagot, Kapitana Bomby (tekst o
„kebabie z ćwikłą” pojawia się tak średnio 2 razy w tygodniu) i wiele wiele innych
nieznanych mi formacji, ocierających się o klimat koła gospodyń wiejskich;) I
to, że nie odkładam butów zawsze w to samo miejsce i przechodzę tyłem do ludzi
w kinie a do teatru lubię pójść „na wejściówkę” i siedzieć na schodach, co dla
mojego Męża jest ujmą największa z możliwych, ponieważ na spektakl teatralny
powinno się pójść jak do kościoła odświętnie ubranym, gotowym do pełnego „chłonięcia”
tego, co się dzieje na scenie…
I tutaj przechodzę do sedna. Już powoli przyzwyczajam się,
że do niedzielnego obiadu słuchamy ścieżki dźwiękowej z GTA, że obok naszego
łóżka zawsze leży komiks a setki innych zajmują 2 szafki, że wyczekuje(my)
premiery następnego Batmana i X-Menów. Braci Figo Fagot byłam w stanie
zaprosić na własne wesele a „tekstu o ćwikle” wciąż zawzięcie się uczę, aby mój
Mąż znalazł we mnie rozmówcę w swych monologach z dziwnych filmów i bajek (to
są bajki?!). Akceptuję to wszystko, bo gdybym chciała to z naszego życia
wyrugować, to pewnie Miłosz przestałby być tym facetem, w którym jestem zakochana…
I myślę, że podobnie jest i w drugą stronę, bo choć wiem, że Miłosz nie trawi
wyzewnętrzniania się (typu np. ten post;) )
i za chiny nie rozumie potrzeby pomocy typu terapia, coaching, to toleruje (a
czasem nawet myślę, że ceni) moje filozoficzno-psychologizujące podejście do
świata. I cierpliwie znosi godziny spędzone przeze mnie nad zdjęciami i ogląda setki
podsuwanych fotografii z prośbą o ocenę i kupuje mi filtry do obiektywów i
kabelki i programy...
I tak jak Miło wybrał sobie fotografię jako domenę, w której
mnie motywuje do rozwoju, tak i ja też jedną rzecz z jego indywidualności nie
tyle, że akceptuję, ale i wspieram całym sercem, a mianowicie zamiłowanie do teatru. Ludzie bez pasji szybko
się starzeją, ludzie, którzy się nie rozwijają , wewnętrznie umierają… I może
nigdy nie będę wziętą fotografką a Miłosz znanym aktorem teatralnym, to
najlepsze co dla siebie możemy zrobić, to… robić swoje! Najlepiej jak potrafimy
na tu i teraz. Kto wie, co z tego ziarenka w przyszłości wyrośnie...
Więc jeśli chcecie nas wspierać w naszych pasjach, nawet
jeżeli nie są one wybitne ani w niczym wyjątkowe, to za tydzień będziecie mieli
taką szansę:)
W imieniu Miłosza (i swoim) zapraszamy na nieśmiertelne przedstawienie
Mikołaja Gogola o tytule „Ożenek”, które zostanie wystawione w Centrum Myśli
Jana Pawła II (Warszawa, ul. Foksal 11, piętro 1) w dniu 24 maja o godz. 18:00. Obsada
aktorska składa się ze Stypendystów CMJP2 a reżyseria i adaptacja jest Miłosza. Oczywiście
wstęp wolny;)
P.s. I tak Miłosz, wierzę, że będziesz miał debiut na miarę Louis
de Funès a każdy wysiłek włożony w przygotowanie spektaklu owocuje
uaktywnieniem kolejnej szarej komórki, która na starość (dodajmy już bliską) Ci
się przyda ;)
A tutaj na zachętę kilka zdjęć z próby:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz