poniedziałek, 19 listopada 2012

W poszukiwaniu Mensardy czyli notatki Warszawskiego Cygańskiego Słoika

Po pierwsze wiem, że pisze się mansardy, ale kiedyś Agnieszka tak się uroczo przejęzyczyła, że w naszym słowniku zostanie mensarda :)



Po pierwsze mam już tak zasyfioną klawiaturę, że nie starczy mi sił, aby uwzględnić wszystkie znaki diakrytyczne, ale nie o tym miało być. I nie lubię pisać nic pod przymusem, ale obiecałem sobie, że zrzucę trochę brzucha, będę się przykładał, do znalezienia nowej roboty, zacznę się zdrowiej odżywiać, porzucę intelektualny zastój i w ogóle zadbam o siebie. No i oczywiście będę pisał tutaj bardziej regularnie. Jak mi powiedział ostatnio przyjaciel przez telefon:
- Zwolnij trochę Miłosz.
Tak też się postaram uczynić ;)
Ale do rzeczy.
Miało być o tym, że jak na rasowych Cyganów przystało, znów szukamy mieszkania gdzie moglibyśmy się z Aga przytulić i poczuć się jakbyśmy mieli place were we want to be. O względach ekonomicznych nie wspomnę, kto był u nas na melinie wie ile kosztuje utrzymanie czternastodrzwiowej szafy :)
Za szukanie wzięliśmy się fulprofesjonalnie, bo już kilka wieczorów z rzędu wyprawiamy się po nocy o obklejamy co się da ogłoszeniami, że pracujemy, że szukamy i że za tysiącpińcet i niedaleko. Na razie jak na tak szeroko zakrojona akcję marketingową odzew jest nawet całkiem całkiem :)
Także trzymajcie kciuki.
Ostatnio odwiedzili nas znajomi (to, że zebrało mi się od Agi, że za bardzo gwiazdorzyłem to temat na osobny wpis :P, ale jak to mówił ś.p. Kazimierz Grześkowiak: Przestańmy rozmawiać o pierdołach. Porozmawiajmy o mnie) i po rozmowie z nimi doszedłem do wniosku, że w domu rodzinnym czytają mnie jako Warszawiaka, zaś w stolicy nadal jestem Słoikiem (mimo, że dopiero pierwszy raz wiozłem coś z domu do jedzenia po ostatnich świętach). Poczułem się jak człowiek, któremu czegoś brakuje. Tylko czego? Może owej mensardy? 
Z tym, że bardzo podoba mi się w trwaniu z Agnieszką motyw drogi, który to właśnie (wg mnie przynajmniej) poniekąd nas definiuje. I tak mogę się sto razy przeprowadzać byleby razem z Agą tak naprawdę, może za wcześnie, ale poniekąd tworzymy już jakiś zaczyn rodziny i czasem brakuje nam przestrzeni własnej, ale gdy ona się znajduje, zaczynamy za sobą niemożebnie tęsknić. Także trudno tak razem nam być ze sobą. Bez siebie nie jest lżej ;) ale może jeszcze zdążymy wynająć małą mansardę/ z oknem na rzekę lub też na park/ z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem/schodzić będziemy codziennie w świat.

Łzawo się zrobiło, więc żeby tak nie pozostało to anegdotka z życia wzięta. Poniżej oprócz piosenki na zakończenie zamieszczam ostatnio sklecony przeze mnie list motywacyjny, który wysmażyłem do jednej z warszawskich firm HR. Wolę go sam puścić w internet, zanim zrobią to demoty.

Warszawa, 14.11.2012

Szanowni Państwo,
moja Narzeczona mówi, że jestem dobry w relacjach z ludźmi, że potrafię bardzo szybko nawiązać z nimi kontakt kimkolwiek by oni nie byli. Coś nie chce mi się w to wierzyć, bo robię to albo podświadomie, albo automatycznie, albo naturalnie. Nie wiem, bo nie zdaję sobie z tego sprawy. Stąd tez jej pomysł, abym aplikował do Państwa na stanowisko specjalisty do spraw obsługi klientów kluczowych. Jestem uprzejmy, obyty, zaznajomiony z zasadami savoir-viveru, punktualny aż do przesady i lubię doprowadzać sprawy do końca. Gdy pracowałem w Orange, największą moją bolączką było to, że nie mogłem od razu rozwiązać problemu klienta, mimo, że miałem takie możliwości, ale najpierw musiałem wypełnić w odpowiedniej aplikacji prośbę do Pana Krzysia, który siedział w pokoju obok, aby ten wysłał zapytanie do centrali czy mogę podłączyć klientowi na danym obszarze jeszcze jeden BTS (antena taka), aby pozyskał on lepszy zasięg. Po dwóch tygodniach przychodziła odpowiedź, że mogę (oczywiście poprzez Pana Krzysia). Dodatkowym motywatorem jest dla mnie obecna praca, w której u kadry kierowniczej panuje rozdwojenie jaźni, bo z uśmiechem na ustach mówią, że jak nie wyrobisz celu sprzedażowego to wywalą na zbitą twarz.
Co do posiadanych umiejętności, biegle posługuję się językiem polskim i angielskim oraz średnio dogaduję się po francusku, a także sporo rozumiem po niemiecku. Od 10 lat mam prawo jazdy i moim potężnym kombi potrafię zaparkować niemal wszędzie, o ile mam odpowiednia ilość czasu. Wiem jak bardzo kapryśny potrafi być CRM (zwłaszcza orendżowy) i dam radę to zdzierżyć. Moja Narzeczona twierdzi, że czeka mnie kariera jako sprzedawcę, muszę tylko zacząć sprzedawać coś sensownego, a nie te głupie abonamenty. Jeśli zechcą Państwo mnie sprawdzić, najlepiej w praktyce będę zobowiązany. Dziękując za poświęcony czas, pozdrawiam serdecznie.
Miłosz Pańtak

:P



8 komentarzy:

  1. Ej, ale warszawiak to raczej z małej litery się pisze, przynajmniej mój gigantyczny SJP tak twierdzi:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja. Wobec tego Słoik też uczynię z Wielkiej Litery ;P

      Usuń
  2. Nie odzywam się do Ciebie. Chciałeś kłótni to masz. Eliza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź Radomska bo zachowujesz się jakbyś telefonu nie miała ;P

      Usuń
  3. Oj, Miłosz ja to maile o sprzedaży i o ewentualnym zakończeniu współpracy mam niemal codziennie. Ach ten system motywacyjny. Jak będzie trzeba, to możemy Tobie jakieś referencje napisać :) Pozdrawiam z Lublina- Twoja orendżowa koleżanka Kasia. P.S. Może w końcu wybralibyście się do Lublina, odwiedzić starych znajomych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak stworzysz megaekstrawypas referencje to zobowiazuje się je osobiście odebrac ;)

      Usuń
  4. ahahah ale się uśmiałam ahahhaa chciałabym jeszcze jeden dzień spędzić z Tobą, BaranDo itd. w pomarańczy:DDD (DobosMal) :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama widzisz, że trzeba BaranDo zwerbować i zakładać sex telefon ;) ja byłym od kochających inaczej ;P

      Usuń