Cóż... relacji za żywo z naszej wyprawy raczej nie ma... i nie będzie, ale zdradzimy Wam rąbek tajemnicy jak obchodzimy nasze "rocznice":)
Pierwszą tygodnicę mieliśmy niezwykłą.
I odczytujemy to jako swoisty prezent, że 7 dni po ślubie mieliśmy okazję być w Kanie Galilejskiej, gdzie Jezus dokonał swojego pierwszego cudu na przyjęciu weselnym.
Zwiedzanie zwiedzaniem, ale w Kanie nasi znajomi odnawiali swoje przysięgi małżeńskie po kilkudziesięciu latach małżeństwa.
Mistycznie było uczestniczyć w tej uroczystości :)
Oczywiście winko z Kany Galilejskiej mamy - jak Miłosz twierdzi - Amarena wypisz wymaluj :P
Dziś nasza 2-tygodnica i spędzamy ją w iście odmiennych okolicznościach.
Leniwe leżakowanie zamieniliśmy dziś na naukę jazdy na wielbłądzie - jak widać każde z nas objęło właściwą funkcję w tym przedsięwzięciu ;)
Ale na tym nie koniec - później postanowiliśmy rowerem wodnym przeprawić się do Arabii Saudyjskiej i sprawdzić, czy będą do nas strzelać :P Obyło się jak widać bez tragedyji :)
Tymczasem Miło już na mnie warczy, bo kolacja nad brzegiem morza czeka :)
Także baj :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz